O rany!
Szesnaście lat pracy na dzwigach i jeszcze takich dziwadeł nie słyszałem.
Liny się zerwały kabina poleciała w dół???
Przy tej wytrzymałości lin? Przy tylu zabezpieczeniach?
To jakaś fantastyka naukowa.
Ostatnio zmieniony przez Skipper |25 Sty 2012|, o 18:50, w całości zmieniany 1 raz
No tak, i co?
Oczywiście nie teraz bo to stary odnośnik. Nie wypowiadałem się do tej pory bo temat był stary, nie chciało mi się logować itp. Lecz skoro temat odżył i widzę ze dalej snuje się mity to postanowiłem się odezwać.
Ostatnio zmieniony przez Skipper |25 Sty 2012|, o 19:16, w całości zmieniany 3 razy
Wiesz ja po troszę do wszystkiego.
Ile ja to razy słyszałem "panie a tam to się winda urwała", bzdura.
Wypadków na windach troszkę było ale były one spowodowane błędem ludzkim, głupotą, niedbałością, celowym działaniem.... NIGDY zerwaniem lin, fantastyka.
Siła zrywająca takiej liny jest tak potworna że musiał by na tą kabinę runąć chyba rządowy tupolew. Lin jest przynajmniej cztery, szansa żeby wszystkie na raz się zerwały jest mniejsza niż to ze w ziemię uderzy meteor.
Załóżmy (bardzo optymistycznie) że jedna się zerwała, co się dzieje? A no wyłącza zwisowy a na pozostałych utrzymało by się jeszcze 5 takich kabin.
Zwłaszcza przy tak drobiazgowych kontrolach ze strony dozoru. To skrobanie nożykiem po linach doprowadza mnie do szewskiej pasji.
Łooo panie tu tu tu jeden drucik poleciał......
To samo ze ślimakiem...
-minimalny luz do roboty
-parę wżerów do roboty
Ostatnio zmieniony przez Skipper |25 Sty 2012|, o 19:57, w całości zmieniany 2 razy
Panie Skipper i Radasdudas przeczytajcie jeszcze raz uważnie tekst ze zrozumieniem i później wyciągajcie wnioski: ,,pojechała się szukać w dół ............. kabina w stropie", więc nie ma mowy o zerwaniu lin.
JUŻ to powinno wam wiele powiedzieć!!!
Dźwig pół roku po modernizacji (2000r.)
- zostały prowadnice i rama kabiny (kompletna czyli z chwytaczami).
Wymieniono:
- sterowanie z falownikiem
- reduktor
- drzwi szybowe i kabina (automatyczne teleskop)
Udźwig 1000kg, 14 pięter, 1m/s
Sterowanie oparte na płycie BG 15 (Autinor, Francja) sprawne w 100%.
Bez mostków w szafie i gdziekolwiek!
Przecież to proste:
pojechała się szukać w dół i po chwili ruszyła do góry bo przeciwwaga pociągnęła kabinę w kierunku góra ponieważ zazębienie ślimaka i ślimacznicy we wciągarce zerwało się.....
Ogranicznik pewnie wybił ale nie było chwytaczy dwustronnych.
Teoretycznie powinien hamulec zatrzymać ruch kabiny ale nie wiemy gdzie znajdowała się kabina gdy zadziałał kontakt ogr. prędkości. Nie powiem też jak dobrze był wyregulowany hamulec (dwucewkowy) - mógł być zbyt mały docisk na sprężynach. Do dziś mnie to zastanawia i nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Długo też w to miejsce nie jeździłem.
Wciągarka oczywiście z zagranicy.
Wyjaśnię jeszcze iż po przyjeździe na usterkę, nie mogłem jej ruszyć ani w górę ani w dół. Resety i ręczne ruszenie przekładni po odhamowaniu nie skutkowały niczym. Nawet po przepięciu przewodów na jazdę montażową (budowlaną)-bez efektu.
Myślałem że jest na chwytaczach, ostatni reset i miałem już odpuścić, ale ruszyła.......jak to dobrze że zauważyłem zmianę kierunku
KTO BY POMYŚLAŁ: PÓŁROCZNA WCIĄGARKA I PRZEKŁADNIA DO D..Y
A teraz z innej beczki.
Skipper, wierz mi jest wiele wind 3-linowych podglądnij takie maleństwa 320kg.
Wielu jest konserwatorów którzy mają uprawnienia lecz stwarzają zagrożenie dla innych.
I proszę jeżeli macie styczność z tzw. licencjami zwracajcie uwagę na aparaty 125 (końcowy kierunku) oraz na zawleczkę w ,,grzybku" w tradycyjnym hamulcu. Takie zaniedbanie może skutkować wypadkiem śmiertelnym.
Zawleczki dawno (10 lat) są, niezbędny wymóg dozoru.
Aparaty 125 dawno wymienione na Shmersalle- wymóg dozoru, zresztą jak i cała instalacja (bez kostek)
Maleństwa 320 kg są raczej bez wstępu osób towarówki, zresztą mogły by być i dwie ( urwą się obydwie na raz?).
A co do pękniętego ślimaka to jeszcze się z tym nie spotkałem. No raz w dzwigu 200kg który woził po 450.
Ostatnio zmieniony przez Skipper |1 Lut 2012|, o 16:40, w całości zmieniany 1 raz
Są takie maleństwa: 320kg lub 4 osoby.
Ślimak nie pękł tylko ślimacznica straciła zęby.
Nie pisałem tego aby się przegadywać. Napisałem tylko to co mi się przytrafiło.
Kiedyś dostaliśmy zgłoszenie, że lina się urwała i spadła do podszybia, ale winda jeździ. Wiadomo, że takich zgłoszeń się nie lekceważy. Nie było zdziwienia jak się okazało, że wszystko jest OK, tylko jakiś pacan położył coś na kabinie i się sturlało do podszybia. Niestety na dźwigach "licencyjnych" na kabinę można wcisnąć niemal wszystko (chodnik, maszynkę do docinania płytek, piłkę plażową no i standardowo butelki, puszki itp).
Generalnie przy jeździe na szybkim biegu to, nawet jak krańcówka zadziała, to przejazd jest na tyle krótki, że droga hamowania może być niewystarczająca by zatrzymać dźwig przed słupkami. Efekt jest taki, że ludziom się wydaje, że się dźwig urwał. W tej branży krótko pracuję, ale na szczęście nie zdarzyła się taka sytuacja, ale znam takie przypadki z opowieści.
Niby tak, ale na dźwigach opartych o sterowanie na płycie BG15 Autinora czujka magnetyczna końcowego jest również zwalniającą dla ostatniego przystanku. Co w przypadku gdy on zawiedzie?
Pozostaje jeszcze kwestia "sklejenia" stycznika.
Ostatnio zmieniony przez Zepco |25 Maj 2012|, o 22:07, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum